poniedziałek, 8 grudnia 2014

Kiedy śnisz na jawie...


Rozglądasz się dookoła, nie wiedząc, jak się tu znalazłeś w ciemnym borze.

Ja wiem. Ale powiem ci dopiero jak wyjdziemy z lasu, dobrze?
-Kto to powiedział? - kręcisz swoją główką coraz szybciej. - Kim jesteś? Gdzie jesteś? - W błękitnych oczach błyszczą łzy strachu.

Nie zrobię ci krzywdy- mówię słodkim głosem z nutką sadyzmu. Naiwny, nie dostrzegasz we mnie zagrożenia.- Na wszystkie pytania odpowiem ci, kiedy już się wydostaniemy - powtarzam.
-Obiecujesz?

Oczywiście, ale teraz już chodźmy. 
-Dokąd?

Nie wiem - mówię. - To twój sen.
-To sen? - pytasz. Przytakuję ci tym samym przesłodzonym głosem.
Jesteś taki naiwny - myślę - dlatego tak bardzo kocham dzieci.
Ruszasz niepewnie przed siebie, czujnie rozglądając się dokoła. Łzy wciąż lśnią na twoich policzkach, a ja czuje coraz większą żądzę. 
Nagle podskakujesz w strachu przed starym drzewem, wyciągającym po ciebie swoje gałęzie jak zakrzywione palce. Z twojego gardła wydobywa się zduszony pisk, który sprawia, że mam ochotę cię pożreć tu i teraz. Powstrzymuję się jednak i zamiast tego szepczę kojąco. Ćśśś... Nie bój się, to tylko wiatr trzęsie drzewem. Spokojnie, nie pozwolę, żeby coś ci się stało... 
Ufnie kiwasz główką obrzucając ostatnim spojrzeniem stary dąb, a ja posyłam drzewnego ducha do wszystkich diabłów. Przecież nie możesz się dowiedzieć, że to, co widziałeś było prawdą. Wtedy mógłbyś mi nie zaufać, a nieufni gówniarze są ohydni w smaku. W przeciwieństwie do zjaw pokroju tamtego dębu, mam bardzo wyrafinowany gust i najpierw muszę być pewna, że nie boisz się mnie. Ale o tym też nie musisz wiedzieć...
Co jakiś czas wzdrygasz się gwałtownie, kiedy słyszysz podejrzane dźwięki, wydawane przez nieostrożne duchy, które jednak szybko odpędzam od swojej ofiary.
Ufasz mi niemal całkowicie, dzięki czemu mogę dokładnie słyszeć krew, płynącą w twoich żyłach i wciąż nieco przestraszone serduszko. Siłą powstrzymuje się, przed zatopieniem kłów w twoim karku.
Pozwalam jakiemuś pomniejszemu duchowi podkraść się bliżej ciebie. Zamierasz, kiedy widzisz żółte ślepia wlepione w ciebie. 
-Co to jest? pytasz drżącym głosem z nadzieją, że i tym razem posłowiem łagodnie "to tylko lis" albo "to świetliki". Nie odzywam się. Odwracasz się gwałtownie i zrywasz się do biegu. W powietrzu czuję twój strach, kiedy wpadasz prosto na mnie. 
-C-co to? powtarzasz cicho. Uśmiecham się pożądliwie i po raz pierwszy tej nocy mówię na głos:
-Śmierć...

.......................
Yay! Padajcie na kolana, albowiem Mircia napisała notkę! Która, nawiasem mówiąc, początkowo miała być halloweenowym odcinkiem specjalnym. I szczerze się zastanawiam, kiedy w takim razie napiszę opowiadanie świąteczne, skoro pomysł pojawił się chyba jeszcze przed wakacjami. Cy w ogóle musi być świąteczna notka? Zdaję się na waszą opinię.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Liebster Award!

Dziękuję bardzo za nominację Nutello Maniaczce! Zaskoczyłaś mnie, nie powiem, że nie. 
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie  obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Pytania od Nutello Maniaczki:
1. Twoje ulubione zwierzę?
2. Jaką piosenkę poleciłabyś komuś do przesłuchania?
3. Jaką książkę ostatnio przeczytałaś?
4. Jaką masz ulubioną porę roku i dlaczego?
5. Masz ulubiony film, jaki?
6. Gdybyś wygrała milion złotych na co byś je wydała?
7. Gdybyś mogła mieć przez 3 dni jakąś super moc, co by to było i dlaczego?
8. Na jakie pytania nie cierpisz odpowiadać nowo poznanym osobom? 
9. Czy gdyby ktoś zaproponowałby tobie wycieczkę do np. Stanów Zjednoczonych pod warunkiem, że byłabyś z nim do końca życia, zgodziłabyś się? Uzasadnij odpowiedź.
10. Wymień jedno swoje postanowienie, które było tzw. całkowitym niewypałem.
11. Czego chciałabyś się w przyszłości nauczyć i dlaczego?

1. Hmm... Uwielbiam wszystkie, ale najbardziej chyba koty.
2. One Ok Rock- Pierce. Zwariowałam na punkcie tego utworu.
3. Ostatnio przeczytałam "Bociany zawsze wracają do gniazd" Ewy Ostrowskiej
4. Jesień. Nie jest ani za ciepło, ani za zimno i nie kwitnie topola, na którą jestem paskudnie uczulona.
5. Nie mam ulubionego filmu.
6. Trochę dla biednych dzieci, trochę na basen w ogrodzie, a resztę zaoszczędziłabym. Może kiedyś by się przydało?
7. Myślę, że byłoby to czytanie w myślach. Zawsze chciałam wiedzieć, co się dzieje w głowach znajomych i nie znajomych, a polatać mogę na paralotni. Oczywiście, jeśli się odważę. :)
8. Hmm... Chyba nikt mi jeszcze nie zadawał pytania, na które nie chciałabym odpowiedzieć...
9. Myślę, że nie zgodziłabym się. Raz, że mam w Stanach rodzinę i prawie na pewno kiedyś się wybiorę, a dwa, bo jestem leniem i nie lubię kłopotów, więc nie chciałabym narażać się na możliwość zakochania się wtedy w kimś innym. (rozumiem, że o takie "bycie z kimś" chodziło?)
10. Codzienne bieganie z siostrą i przyjaciółką. Pobiegałyśmy 2, może 3 razy, a potem to brzydka pogoda/zajęcia pozaszkolne/dentysta (niepotrzebne skreślić) i od miesiąca nie biegałyśmy.
11. Chciałabym się nauczyć języka francuskiego i japońskiego, oprócz tego gry na skrzypcach i harfie.

Namyśliłam się i nominuję:
1. NatsuSalamander
2. Martysia Jarosz
3. Elektrownia
4. Renee Jakubowska
5. Niseko
6. Miff
7. Rhan Boleyn
8. Hope Die
9.Czarna
10.BlueKsR
11.Yin Fortis

Pytania dla was:
1. Jak wyglądało twoje pierwsze spotkanie z anime?
2.Książka twojego dzieciństwa?
3. Masz rodzeństwo?
4. Co chciałabyś robić za 15 lat?
5. Jaki jest twój ulubiony kolor?
6.Co zażyczyłabyś sobie od złotej rybki? (3 życzenia)
7. Jakie jest twoje hobby?
8. Opisz się w trzech słowach.
9. Lubisz słodycze?
10. Masz swoje ulubione zwierzę?
11. Gdybyś mogła przemienić się w przedmiot, czym byś była?

Ps Tak, wiem, że powinnam to wstawić już wieki temu. Tak, wiem, że jestem nieodpowiedzialna. Tak wiem, ktoś na pewno mnie za to zabije. Ale co tam! :P

piątek, 2 maja 2014

I żyli długo i szczęśliwie... Rozdział 1

Lekcja matematyki ciągnęła się niemiłosiernie. A raczej ciągnęłaby się, gdyby nie chłopak obok niej. Właśnie „poprawiał” jej kolejny rysunek. Patrzyła z uśmiechem, jak kreskówkowy kot jej autorstwa przeradza się w zielonego zombie. Każdą kolejną zmianę okraszał komentarzami, od których z trudem powstrzymywała śmiech.
-No! Proszę, jaki przystojniak! – stwierdził Steve wymachując kartką wyrwaną z zeszytu.
-Fakt,- Louise przytaknęła- żadna kocica mu się nie oprze.
-Panie Connel, pan  wyrwał chłopakowi kartkę. – Mniemam, że skoro pan rysuje…
Przerwał mu dźwięk dzwonka. Na ten sygnał wszyscy jak jeden mąż rzucili się do drzwi. Wychodząc, dziewczyna zauważyła jak chłopak mijając nauczyciela, zabiera ich rysunek.
-Musiałeś, prawda?- wskazała na papier.
-A co? – wyszczerzył się – Nie chcesz go zachować?
Zaśmiała się. Czasem był taki dziecinny. Ale i tak go lubiła. Co z tego, że była bogata i wszyscy chcieli się z nią przyjaźnić. On był jej przyjacielem jeszcze zanim wszyscy się o tym dowiedzieli. Tak jak Annie, która niestety przeprowadziła się z rodzicami do San Francisco.
. . .
Kiedy wyszła  ze szkoły, jej transportu nie było. Zmarszczyła brwi. No nie mówcie, że jej siostra Claire znowu przekonała Antonia, że Louise zostaje po lekcjach? Nie… przecież umówili się, że jeśli będzie taka sytuacja, dziewczyna wyśle mu wiadomość. Dziewczyna odgarnęła z oka jasnobrązową grzywkę i wyciągnęła z torby telefon. Szlag, nie ma zasięgu. Trudno. Przejdzie się chwilę w stronę domu, zanim dodzwoni się do lokaja.
Idąc, niemal cały czas w ekran komórki. Dziwne… Na wyświetlaczu ani razu nie pokazała się więcej niż jedna kreska. Skręciła w jakąś mniej uczęszczaną uliczkę. Z tego co wiedziała, tędy można było szybciej dostać się na ulicę, na której mieszkała. Poprawiała falbany żółtej sukienki, kiedy poczuła ukłucie na karku. Uniosła dłoń do szyi, ale wzrok jej się rozmazał. Upadła i straciła przytomność.
. . .
Obudziła się ,czując potworny ból głowy i suchość w ustach. Zamrugała kilka razy, by przywrócić ostrość wzroku i ostrożnie uniosła się do siadu. Niemal natychmiast zauważyła młodą, elegancko ubraną kobietę, wyciągającą w jej stronę dłoń trzymającą szklankę z mętną cieczą.
-Wypij-miała przyjemny głos.- Pomoże ci na ból głowy.
Louise przez chwilę się wachała, ale zaschnięte gardło i pulsowanie w czaszce szybko skłoniły ją do podjęcia decyzji. Porwała naczynie i przystawiwszy je do ust, wypiła napój czterema sporymi haustami.
-Kim pani jest?- spytała, zwracając szklankę. Kobieta o ciemnobrązowych włosach zaśmiała się pod nosem.
-Nie powinnaś mnie o to spytać zanim się poczęstowałaś?- postukała czerwonym paznokciem w szkło. Nastolatka wzruszyła ramionami. Mimo strachu postanowiła grać tak obojętną na sytuację, jak tylko się dało.
-Nie mam zbyt wiele do stracenia. Poza tym,- zerknęła w stronę brunetki.- nie sądzę, że FBI, CIA czy gdziekolwiek pani pracuje, chciało się mnie pozbyć.
Kobieta dopiero po chwili ukryła zaskoczony wyraz twarzy. Zaraz jednak roześmiała się na głos.
-Miałam cholerną rację, wybierając ciebie! - oznajmiła, kiedy uspokoiła na tyle, by coś powiedzieć.
Teraz Louise już nic nie rozumiała.
-Wybrała pani?- wykrztusiła.
-Powiedz, jak się domyśliłaś?- brunetka wpatrywała się w nią z ciekawością.
-Cóż… Kiedy mnie porwano, porywacz był ubrany znacznie mniej elegancko niż pani- spojrzała na beżowy kostium i ciasny kok kobiety.- Chyba, że jest pani pedantką-dodała, zanim zdążyła się powstrzymać. Tamta znowu się zaśmiała.
-Lubię porządek, ale do pedantki mi brakuje- stwierdziła i nagle spoważniała.- a teraz do rzeczy. Jestem agentką Brianna Temple. Potrzebujemy twojej pomocy.

Tam tata taaaam! Oto kolejne kilku częściowe opowiadanie, które wam wyśniłam. Kij, że wydarzenia są równie prawdopodobne jak to, że kiedykolwiek będę miała chłopaka, ale co tam!

Ps. Dziękuję Nutello Maniaczce za nominację. Pracuje nad nią od dłuższego czasu, ale wciąż nie mogę znaleźć 3 blogów do nominowania.

poniedziałek, 31 marca 2014

Nie zadzieraj z moją przyjaciółką cz.2

Było wczesne popołudnie. Grupka ludzi wysiadała właśnie z zatłoczonego autobusu autobusu, a wraz z nim trzy nastolatki. Po dwóch przesiadkach wreszcie były na miejscu. Dziewczyna o długich blond włosach włosach wyjęła z kieszeni mapkę. Po chwili znów ją schowała. Wskazała palcem kierunek.
-Tędy- powiedziała.
. . . 
Kościół pod wezwaniem Świętej Magdaleny świecił pustkami. Tylko młody ksiądz, uczący religii w pobliskiej szkole, zapalał świece przed zbliżającą się mszą. W pewnym momencie zauważył trzy dziewczęce postacie, stojące przed tablicą z pogrzebami. Po chwili przyklęknąwszy, przeżegnały się i wyszły. Duchowny słyszał teraz tylko echo prowadzonych podwyższonym głosem rozmów. Wzruszył ramionami i wrócił do swej pracy.
. . . 
-Widzisz?! Ja po prostu wiedziałam! Co za dupek! I po co ty się w ogóle tym zerem przejmowałaś?!- ruda dziewczyna podniosła głos niemal natychmiast po wyjściu ze świątyni.- Jak ja go dorwę, to mu nogi z dupy powyrywam!!
-Uspokój się kobieto!- towarzysząca jej blondynka próbowała przemówić przyjaciółce do rozsądku. I faktycznie, sporo osób oglądało się za grupką. Najgłośniejsza z dziewczyn mruknęła coś ze złością, a potem spojrzała przez ramię na trzecią koleżankę, która szła nieco z tyłu ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
-Ej... Wszystko gra?
-He,he!- zaśmiała się.- To może być ciekawe- podniosła dotąd opuszczoną głowę.- Chodźcie, przydałby się popcorn!- oznajmiła oniemiałym z wrażenia przyjaciółkom, po czym w podskokach je wyprzedziła.
. . . 
Siedział właśnie przy komputerze sprawdzając Facebooka. Spojrzał na listę z kontaktów i zobaczył tam  zdjęcie pewnej dziewczyny. Uśmiechnął się krzywo. Może jednak przesadził z tym wypadkiem? Nie zdążył jednak się nad tym zastanowić, bo w drzwiach jego pokoju stanęła jego mama.
-Jakieś dziewczyny do ciebie.
Dziewczyny? Dotąd odwiedzała go tylko jedna. Trochę gruba i zdecydowanie nachalna. Ale z tego co wiedział, pojechała na weekend do rodziny.
Otworzył drzwi, po czym ujrzał trzy postacie, w tym jedną, której zdjęcie oglądał przed chwilą w internecie. Nie zdążył jednak nic powiedzieć, bo poczuł pięść wbijającą się w jego twarz. Ze złamanego nosa trysnęła krew. Chłopak zatoczył się i oberwał z kolana w brzuch od tej niewysokiej dziewczyny z falowanymi rudymi włosami. Kiedy z bólu zgiął się w pół, z furią wbiła mu łokieć między łopatki. Upadł na ziemię, plamiąc ją krwią. Zobaczył jeszcze swoją byłą dziewczynę patrzącą na niego z pogardą i mówiącą:
-Trzeba było wziąć popcorn.
-----------------------------------------
EDIT: Byłabym zapomniała; nie będzie więcej części tego opowiadania. Za to piszą się ładnie 3 następne, tylko trzeba będzie znaleźć czas, żeby wstawić.

niedziela, 2 marca 2014

Coraz mniej nadziei...

Cisza.
Cisza i biel.
Cisza przerywana czasem krokami pielęgniarek i pikaniem aparatury.
Biel urozmaicana tylko sztuczną zielenią fartuchów.
Cisza i biel.
I przygnębienie.
Tu rzadko panuje radość.
Wszedł bezszelestnie do jednej z sal przy długim korytarzu. Z nieznośnym zgrzytem przysunął sobie krzesło do jednego z łóżek. Leżała tam. Piękna, trochę wychudzona, jego Śpiąca Królewna z długimi brązowymi włosami i oczami tego samego koloru, których on pewnie już nigdy nie ujrzy.
Westchnął.
Rozejrzał się po sali; do niedawna leżały tu jeszcze cztery pacjentki. Kilka tygodni temu rodzina odłączyła jedną z nich od aparatury podtrzymującej jej życie.
Szloch.
Głośny rozpaczliwy szloch wydostał się z jego gardła. Coraz więcej czasu upływało, a nadziei, że ona się obudzi coraz mniej.
Rok.
Już od roku przychodził tu niemal codziennie.
Aż rok temu stało się to, co się stało.
Zaprosił ją na basen. Zgodziła się chętnie, w końcu uwielbiała wodę. Co prawda nie pływała zbyt dobrze, ale przecież mieli dobrze się bawić.
Szli brzegiem zbiornika, śmiejąc się i rozmawiając. Nagle banda rozwrzeszczanych dzieciaków przebiegła obok nich, potrącając ludzi.
Zamknął oczy.
Wciąż pamiętał jak uderzała głową o drabinkę, jak wpadała do wody...
A pomyśleć, że teraz pewnie byliby małżeństwem. W końcu data ślubu była już ustalona, kiedy to się stało...
Znów westchnął.
Ujął jej chłodną dłoń i przycisnął ją do ust. Łzy spod jego powiek coraz liczniej kapały na bladą skórę kobiety. Nie szeptał czułych słów. Już nie. Teraz tylko siedział i się modlił.
"Boże proszę..."
Otworzył szeroko oczy. Przez jedną krótką chwilę poczuł ruch palców narzeczonej. Zdawało mu się?
Pogłaskał ją delikatnie po policzku.
-Nel? - szepnął z nadzieją.
Uważnie wpatrywał się w jej twarz, szukając jakichkolwiek oznak przebudzania.
"...pozwól jej żyć, bo..."
Jej powieki nieznacznie drgnęły. Pod nimi poruszały się oczy. Po chwili otwarła je ukazując brązowe tęczówki. Przez chwilę zamglonym wzrokiem wpatrywała się w sufit.
-Gdzie ja...
-NEL! - rzucił się jej na szyję, nie pozwalając jej na dokończenie zdania.
-Steve? - zaskoczona kobieta przesunęła dłonią po jego mokrym policzku.- Co się stało? Czemu płaczesz?
-Nic, nic! - mężczyzna uśmiechnął się szeroko i otarł łzy.- Po prostu cieszę się i tyle!
"...bo tak bardzo ją kocham."
___________________________________________________________________
Tak, wiem, że miała być walentynkowa notka. Tak, wiem, że powinnam ją dodać dwa tygodnie temu. Niestety po zapisaniu trzech stron kompletnie straciłam wenę. A może po prostu nie umiem pisać romansów? To też. Dlatego w końcu dodałam  opowiadanie, które napisałam już jakiś czas temu i który macerował się w moim zeszyciku. Miłego czytania! :)

poniedziałek, 3 lutego 2014

Dziękuję!

Weszłam dzisiaj na bloga i... zdębiałam! Przekroczyłam magiczną linię 100 wejść! Ktoś to czyta! Aczkolwiek miło by było, gdyby tak ktoś od czasu do czasu skomentował moją twórczość. Przy okazji informuję, że każdy może dodawać komentarze.
No, dobra. Pewnie powinnam napisać coś specjalnego na tą nieszczęsną setkę wyświetleń, ale kompletnie nie mam weny. Za to postaram się dodać coś o tematyce walentynkowej. Chcecie? Nie chcecie? Piszcie. :)

niedziela, 19 stycznia 2014

Życie jak film

Siedziała na sofie z książką, zerkając co chwilę w stronę telewizora. Puszczali jakiś romans. Obserwowała właśnie jak wysoki przystojny brunet wynosi nieprzytomną blondynkę z płonącego budynku, który za chwilę wybucha. Wyłączyła telewizor. Cholerne melodramaty. Takie sceny widziała już milion razy. Wstała z kanapy.
"Idę się przejść."- postanowiła.
Wyszła na ulicę  i skierowała się w stronę parku. Lubiła siąść sobie czasem przy fontannie, pomarzyć...
-Jenny!- usłyszał wołanie swojej przyjaciółki Kate.
Odwróciła się i zobaczyła ją czekającą na zielone światło przy najbliższych pasach.
-Cześć!- odpowiedziała  skierowała się w stronę rudowłosej. Ta, gdy tylko zobaczyła zmieniające się światło, pospiesznie weszła na jezdnię.
Jenny zamarła. W stronę dziewczyny jechał rozpędzony samochód. W jej głowie tłukło się miliony myśli naraz, ale dominowała jedna; nawet jeśli ostrzeże Kate, to i tak ta nie zdąży odskoczyć.
Szatynka ruszyła sprintem w stronę pasów. Wmawiała sobie, że jak w filmach odepchnie przyjaciółkę, sama przeżyje, a potem wszyscy będą szczęśliwi. Musiała się tego trzymać. Inaczej by stchórzyła.
-Kate!- krzyknęła. Zaraz potem popchnęła przyjaciółkę z całej siły na chodnik.
Czas nagle zwolnił. Jenny widziała jak głowa dziewczyny uderza o bruk. W połowie kroku obejrzała się i ujrzała, jak kierowca samochodu próbuje zahamować, wciąż ściskając w jednej dłoni komórkę. Jak przez mgłę słyszała pisk opon na asfalcie, a potem głośny stuk i...ciemność.
Kate podniosła się obolała i poszukała wzrokiem swojej przyjaciółki. Leżała na jezdni kawałek dalej z powyginanymi kończynami. Kałuża krwi w okół jej głowy powiększała się coraz bardziej. Utykając na zdarte kolano podbiegła do dziewczyny i przeraziła się jeszcze bardziej; jej przyjaciółka miała niemal całkowicie zalaną krwią twarz.
-Jenny! Jenny , obudź się!- rudowłosa rozpaczliwie nawoływała przyjaciółkę. Łzy pociekły jej po policzkach i skapnęły na zakrwawione oblicze.
-K-Kate?- szatynka poruszyła powiekami i spojrzała na nastolatkę.-Nie... płacz...-mówiła z trudem.-Nie... umrę... Nie chcę...umierać... ale t-to tak bardzo... boli...
-Jenny...-szepnęła rudowłosa. Nie zwracała na nic uwagi. Nawet na starszą panią, dzwoniącą po karetkę zaledwie dwa metry dalej. Liczyła się tylko ranna przyjaciółka.
-Wiesz... gdybym... wiedziała...że to tak się skończy... pewnie... stchórzyłabym...
-Jen! Nic się nie skończy, rozumiesz? Za miesiąc będziemy siedzieć przy torcie i się z tego śmiać! Nie wolno ci się poddawać!
-M-Masz rację... -Mówiła tak cicho, że trudno ją było zrozumieć.- Pojadę d-do szpitala,... wyleczą mnie...
-Tak! Wyleczą cię! Słyszysz? Wyleczą cię!
-P-powiedz... pro-szę...temu...kierowcy...-zamknęła oczy- ż-że...nie mam...mu...tego...za...złe...- umilkła.
-Jenny? Jenny! JENNY!- dziewczyna wpatrywała się w przyjaciółkę ze łzami w oczach. Robiła to nawet, kiedy jakiś facet próbował reanimować ranną. Nawet kiedy ta starsza pani przytuliła ją, starając się ją pocieszy. Nawet kiedy tak wyczekiwana karetka zjawiła się, a lekarze poinformowali ją o śmierci dziewczyny. Zanim zapakowano jej ciało w czarny worek, Kate spojrzała na nią ostatni raz. Uśmiechała się.

---------------------------------------------------------------------------
O rany, mój mózg! Pisałam to na chemii i wyobraźcie sobie, płakałam! Oj musiało to dziwnie wyglądać. Ale trudno! Rozdział dedykuje Niseko, bo wzruszyła moje serducho i Emiko, bo chciała poczytać. Niech sobie poczyta dedykacje :)

środa, 15 stycznia 2014

Nie zadzieraj z moją przyjaciółką cz. 1

       -Ej, nie uwierzycie, co się stało!- powiedział pewna dziewczyna do swoich koleżanek.-Ten chłopak, którego poznałam przez internet, wiecie, ja się z nim wczoraj pokłóciłam,a potem dostałam wiadomość od jego brata, że kiedy potem wyszedł z domu wsiadł do auta, chociaż nie ma nawet prawa jazdy, pojechał 280 km/h, wbił się w jakieś drzewo i nie żyje- nastolatka trajkotałą jak szalona.- Ja nie wiem, co o tym myśleć. No bo skąd ja mam wiedzieć czy to prawda, czy to fałsz, co?
    -Bujda- odpowiedziała bez namysły dziewczyna o rudych prostych włosach- Pomyśl, to nie brzmi ani trochę prawdopodobnie. Nie znam się, ale zwykłe samochody chyba nie dają rady wyciągnąć aż tyle! W dodatku zaraz po waszej kłótni! Koleś po prostu chce, żeby było ci go żal. Najlepiej zapomnij!
    -Może i tak, ale wiesz...- zaczęła nastolatka, ale przerwała jej przyjaciółka.
    - Nad cym ty się zastanawiasz? Olej faceta i tyle!
-Wiesz? Nie masz uczuć- westchnęła trzecia z dziewczyn, która siedziała dotąd cicho.- Dopiero co, się pokłóciła z chłopakiem i jeszcze ten wypadek, czy zmyśla bujda też na nią trochę podziałał.
    - A sorry, sorry.- powiedziała ze skruszoną miną ruda.
   - Nic się nie stało- westchnęła brunetka.
   - Wiesz co? Mam pomysł jak dowiedzieć się prawdy!- nastolatka zdawała się być zadowolona.- Masz jego adres, prawda?- spytała.
    - N-no tak, ale...
    - Skoro tak, możemy tam jechać i sprawdzić.
    - Moment- najwyraźniej blondynka nie była usatysfakcjonowana.- Po pierwsze: Jak ty chcesz tam pojechać?! Po drugie: Jak ty sobie to wyobrażasz? Zapukasz grzecznie do ich domu i powiesz ''Dzień dobry, czy pani syn przypadkiem nie żyje?''
    - Przesadzasz! Pojedziemy autobusem, najwyżej się przesiądziemy! A co do tego drugiego, wystarczy, że odwiedzimy kościół, do którego chodzi. No, oczywiście o ile chodzi, ale to tylko szczegół.
   - Wciąż nie rozumiem- przyjaciółki usilnie myślały.
   - Jeżeli faktycznie nie żyje, to będzie ogłoszenie z datą pogrzebu.Wtedy pójdziemy do jego domu i złożymy kondolencje, jeśli nie, to chętnie mu przyłożę. Może być?
    -Może być trudno, ale się da...

--------------------------------------------------------------------
Witam, witam! Trochę mi zeszło z tym rozdziałem, ale niestety laptop w naprawie :( Na szczęście można się jeszcze komuś wprosić do domu! :) Na drugą część sobie jeszcze niestety poczekacie. Komentujcie, proooooszęęęę!

wtorek, 7 stycznia 2014

Ekhem, ekhem

Witam wszystkich, którzy zaglądają na tego bloga!
*świerszczyki*
No dobra, będę tu pisać moje opowiadania. Zwykle będą to jedno, dwupartówki. Zbyt często dodawać postów nie będę dopóki nie załatwię sobie sprzętu (laptop w naprawie).