niedziela, 19 stycznia 2014

Życie jak film

Siedziała na sofie z książką, zerkając co chwilę w stronę telewizora. Puszczali jakiś romans. Obserwowała właśnie jak wysoki przystojny brunet wynosi nieprzytomną blondynkę z płonącego budynku, który za chwilę wybucha. Wyłączyła telewizor. Cholerne melodramaty. Takie sceny widziała już milion razy. Wstała z kanapy.
"Idę się przejść."- postanowiła.
Wyszła na ulicę  i skierowała się w stronę parku. Lubiła siąść sobie czasem przy fontannie, pomarzyć...
-Jenny!- usłyszał wołanie swojej przyjaciółki Kate.
Odwróciła się i zobaczyła ją czekającą na zielone światło przy najbliższych pasach.
-Cześć!- odpowiedziała  skierowała się w stronę rudowłosej. Ta, gdy tylko zobaczyła zmieniające się światło, pospiesznie weszła na jezdnię.
Jenny zamarła. W stronę dziewczyny jechał rozpędzony samochód. W jej głowie tłukło się miliony myśli naraz, ale dominowała jedna; nawet jeśli ostrzeże Kate, to i tak ta nie zdąży odskoczyć.
Szatynka ruszyła sprintem w stronę pasów. Wmawiała sobie, że jak w filmach odepchnie przyjaciółkę, sama przeżyje, a potem wszyscy będą szczęśliwi. Musiała się tego trzymać. Inaczej by stchórzyła.
-Kate!- krzyknęła. Zaraz potem popchnęła przyjaciółkę z całej siły na chodnik.
Czas nagle zwolnił. Jenny widziała jak głowa dziewczyny uderza o bruk. W połowie kroku obejrzała się i ujrzała, jak kierowca samochodu próbuje zahamować, wciąż ściskając w jednej dłoni komórkę. Jak przez mgłę słyszała pisk opon na asfalcie, a potem głośny stuk i...ciemność.
Kate podniosła się obolała i poszukała wzrokiem swojej przyjaciółki. Leżała na jezdni kawałek dalej z powyginanymi kończynami. Kałuża krwi w okół jej głowy powiększała się coraz bardziej. Utykając na zdarte kolano podbiegła do dziewczyny i przeraziła się jeszcze bardziej; jej przyjaciółka miała niemal całkowicie zalaną krwią twarz.
-Jenny! Jenny , obudź się!- rudowłosa rozpaczliwie nawoływała przyjaciółkę. Łzy pociekły jej po policzkach i skapnęły na zakrwawione oblicze.
-K-Kate?- szatynka poruszyła powiekami i spojrzała na nastolatkę.-Nie... płacz...-mówiła z trudem.-Nie... umrę... Nie chcę...umierać... ale t-to tak bardzo... boli...
-Jenny...-szepnęła rudowłosa. Nie zwracała na nic uwagi. Nawet na starszą panią, dzwoniącą po karetkę zaledwie dwa metry dalej. Liczyła się tylko ranna przyjaciółka.
-Wiesz... gdybym... wiedziała...że to tak się skończy... pewnie... stchórzyłabym...
-Jen! Nic się nie skończy, rozumiesz? Za miesiąc będziemy siedzieć przy torcie i się z tego śmiać! Nie wolno ci się poddawać!
-M-Masz rację... -Mówiła tak cicho, że trudno ją było zrozumieć.- Pojadę d-do szpitala,... wyleczą mnie...
-Tak! Wyleczą cię! Słyszysz? Wyleczą cię!
-P-powiedz... pro-szę...temu...kierowcy...-zamknęła oczy- ż-że...nie mam...mu...tego...za...złe...- umilkła.
-Jenny? Jenny! JENNY!- dziewczyna wpatrywała się w przyjaciółkę ze łzami w oczach. Robiła to nawet, kiedy jakiś facet próbował reanimować ranną. Nawet kiedy ta starsza pani przytuliła ją, starając się ją pocieszy. Nawet kiedy tak wyczekiwana karetka zjawiła się, a lekarze poinformowali ją o śmierci dziewczyny. Zanim zapakowano jej ciało w czarny worek, Kate spojrzała na nią ostatni raz. Uśmiechała się.

---------------------------------------------------------------------------
O rany, mój mózg! Pisałam to na chemii i wyobraźcie sobie, płakałam! Oj musiało to dziwnie wyglądać. Ale trudno! Rozdział dedykuje Niseko, bo wzruszyła moje serducho i Emiko, bo chciała poczytać. Niech sobie poczyta dedykacje :)